Dolegliwości: Dziecko z ciężkimi dolegliwościami astmatycznymi, ciężki oddech, ciągłe problemy z płucami, powtarzające się ataki krupu, alergia praktycznie na wszystko, w szpitalach na oddziałach pogotowia na ogół podawano dziecku hormony do wdychania przez maskę, co dawało krótkie okresy ulgi.

...Mój syn Andrzej (wiek 7 lat) chorował stale w ciągu ostatnich czterech lat. Dręczyła go astma, ciężki oddech, miał ciągłe problemy z płucami. Dwa do trzech razy do roku przechodził zapalenie oskrzeli i płuc. Wciąż dopadały go ataki "krupu". Szpital był jego drugim domem, gdzie często leżał podłączony do różnych kroplówek i inhalatorów. Był uczulony praktycznie na wszystko. Różne testy: na kurz, sierść kotów i psów, pyłki roślin, były pozytywne, wykazujące jego całkowitą podatność na ich szkodliwe działanie. Podczas kwitnienia jakichkolwiek roślin nie mógł złapać oddechu, siniał i dusił się.

Stale trafialiśmy na szpitalne oddziały "Emergency" – wtedy przeważnie podawano mu hormony, które wdychał przez maskę. Pomagało to na krótko i wszystko powtarzało się. Wędrowałam z nim od doktora do doktora i ani razu nie było trwalszego efektu leczniczego. Ostatni okres przed wizytą u pana Wiesława Jarosławskiego był okropny. Cały miesiąc mój synek, chwila po chwili, dusił się jak ryba wyrzucona z wody.

Był początek października 2006, kiedy dowiedziałam się o panu Jarosławskim i jego niezwykłych możliwościach leczniczych. Właśnie odbyliśmy kolejną wizytę u specjalisty i zostałam zaopatrzona w pełny worek leków, w których działanie już nie wierzyłam.

Terapia praniczna u pana Wiesława jawiła mi się ostatnią szansą na odzyskanie zdrowia przez Andrzejka. Na pierwszą wizytę, choć mieszkamy kilka minut od jego lecznicy, szliśmy pół godziny, bo ataki duszności utrudniały dziecku przemieszczanie się.

I dalej było jak w dobrej bajce, już po pierwszej (!!!) sesji wszystkie te koszmarne objawy jego rozlicznych uczuleń zniknęły! Łącznie odbyliśmy 4 wizyty i obecnie, z całą pewnością mogę powiedzieć, że synek jest najzdrowszą istotą. Od ponad pięciu miesięcy nie dotyka żadnych pigułek. Odżył, roznosi go energia, biega i skacze, a czas, gdy nie mógł zrobić paru kroków bez sięgania po inhalator, odszedł w niepamięć – a ja głowię się, jakich słów można użyć, by określić moją ogromną wdzięczność w odniesieniu do pana Jarosławskiego, i wszystkie wydają mi się zbyt ubogie. Dziękuję, dziękuję, dziękuję z całego serca.

Ruslana O.
Toronto, 29.04.2007