Dolegliwości: Bolesna cysta pod lewym kolanem.

(List napisany przez mamę Radka - Małgorzatę)

Na początku 2011 roku mój czternastoletni syn zaczął narzekać, że nie może uprawiać sportu – bo pod kolanem lewej nogi zrobiła mu się jakaś gulka. Radek miał spore problemy ze zginaniem nogi, dla niego było to odczucie jakby bolesnego ocierania. W tym czasie w jego szkole mieli zajęcia z biegania w terenie, na dodatek z różnymi przeszkodami – a on nie mógł w tym uczestniczyć. Syn po próbie przebiegnięcia takiej trasy był wykończony i bardzo narzekał na silny ból, z tyłu pod lewym kolanem.

Udałam się z synem do lekarza rodzinnego. Po badaniu powiedziała, że ta narośl sama rozejdzie się, jeżeli nadal będzie utrzymywał sportową aktywność. Ale pozytywne zmiany - mimo, iż Radek dołożył do swoich zajęć sportowych pływanie i narty – nie następowały, a ból jak był tak był tyle, że mocniejszy. Zalecone badanie x-ray udokumentowało istnienie cysty i kolejno trafiliśmy na wizytę do ortopedy.

Doktor potwierdził, ze można przyjąć opcję wyczekiwania, aż kiedyś ta bolesna cysta sama zechce zniknąć, co dla usportowionego Radka było propozycją nie do przyjęcia – albo też przystąpić do działania inwazyjnego, tzn. wyciągnięcia z cysty płynu, a potem jej operacyjnego usunięcia. Wtedy już zdecydowanie odmówiłam współpracy z medycyną akademicką. Zaraz potem zabrałam Radka do bioenergoterapeuty, pana Wiesława Jarosławskiego, do którego wcześniej uczęszczali moi rodzice i mąż.

Mama też miała cysty, które zniknęły po energoterapii, a mąż miał połamane dyski kręgosłupowe, dające ucisk na nerw, co powodowało porażający ból – od pleców, przez biodro, w dół do prawej nogi, co uniemożliwiało mu poruszanie się. Już nawet nie mógł podnosić się z łóżka, z którego musiał zsuwać się na kolana i potem na czworakach przemieszczać do łazienki. Zginanie też było dla niego niemożliwe, że o pracy nie wspomnę.

Te rujnujące jego życie problemy bólowe ustąpiły po czterech wizytach u pana Jarosławskiego i po kolejnych sześciu miesiącach od zakończenia energoterapii zdrowie męża wciąż jest w porządku. Kolejnym pacjentem z mojej rodziny został Radek, ze swoją bolesną podkolanową cystą. Już po pierwszy seansie ta narośl zmiękła, po kolejnym zaczęła się zmniejszać – aż znikła całkowicie, a z nią dręczący ból.

W tym tygodniu, w środę, byłam z nim u specjalisty w Mac Masters Hospital w Hamilton. Ze zdziwieniem obejrzał nogę syna szukając cysty, po której już nie było śladu, a w późniejszym komentarzu powtórzył, iż w tym jego zdaniem samowyleczeniu pomogła sportowa aktywność pacjenta.

Ale prawda jest jedna i to dobrze wie mój syn, który obserwował i wyczuwał pozytywne zmiany zachodzące w jego obolałej nodze, po każdej kolejnej sesji bioenergoterapii u pana Jarosławskiego.

A mnie pozostaje przesłać promienne – DZIĘKUJĘ PANIE WIESŁAWIE –
Malgorzata G. (mama Radka)
Brandford, Ontario, 26.05.2012