Dolegliwości: Patryk (6 lat) - dziecięca padaczka.
Jolanta (mama Patryka) – cysty na lewej piersi.


Trafiłam do Pana Wiesława przez przypadek, a z drugiej strony, to może żadnego przypadku w tym nie było. Wychodziłam z polskiego sklepu ze spuszczoną głową i nagle na półce pełnej różnych reklam zauważyłam broszurę na temat pana Wiesława Jarosławskiego. Moja uwagę przyciągnęło zdjęcie bioterapeuty, schylonego nad małym chłopcem, trochę podobnym do mojego synka. Już w samochodzie przeczytałam wzięta ze sklepu ulotkę, a w drodze do domu podjęłam decyzję zamówienia wizyty.

To spotkanie nie było dla mnie, tylko dla mojego 6-letniego synka, u którego dwa lata wcześniej pojawiła się dziecięca padaczka. Dwa lata wizyt u lekarzy, dwa lata wizyt u kilku różnych specjalistów, dwa lata testów EEG, CT- scans i dwa lata prawie bezsennych nocy. Ataki zaczęły pojawiać się co dwa miesiące i mimo tego, że nie trwały długo były dla nas wszystkich wielkim emocjonalnym przeżyciem i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.

Nasza pierwsza wizyta u pana Wiesława rozpoczęła się od kwietniowej burzy, ze śniegiem, deszczem i okropnym wiatrem, ale kiedy weszliśmy do gabinetu pana Wiesława wszystko ucichło, na zewnątrz jak i wewnątrz. W drodze powrotnej synek zasnął w samochodzie cichym i spokojnym dziecięcym snem.

Od naszej pierwszej wizyty u znakomitego bioenergoterapeuty zmieniło się tak wiele. Moje dziecko miało tylko jeden atak, zasypia spokojnie, nie budzi się nocami, jest weselszy, pełen energii i nie rozumie czemu co pół roku jedziemy do specjalisty (dziecięcego neurologa). Muszę przyznać mu racje, bowiem wizyty u specjalisty stały się tylko formalnością. Może tylko jedno słowo o ostatnich badaniach EEG z października 2012 roku. Test pokazał bardzo niewielkie ślady epilepsji (skoki na linii EEG), wyniki są wręcz normalne. Jestem niewymownie wdzięczna panu Wiesławowi, za jego pomoc, za dobrą energię i za stoicką wiarę w to, że będzie dobrze.

Dziękuję i do następnej wizyty.
Jolanta S.
Oakville, 23.02.2013

P.S.:
(Efekt uboczny wizyt u pana Wiesława).
W trakcie spotkań terapeutycznych miałam cysty na lewej piersi (mammogram i ultrasound potwierdziły wyraźnie ich istnienie). Nie zawracałam jednak głowy panu Wiesławowi tymi moimi problemami, bo przecież przychodziłam do niego z dzieckiem, ale sam zauważył, że coś mi dokucza. Jest niesamowity z celnością tych swoich analiz energetycznych. W konsekwencji, miałam cztery prawie pól godzinne sesje energoterapii, po których poczułam się świetnie, a ostanie wyniki z mamogramu i ultrasound nie wykazały już nawet śladu cyst.

PS 2.:
To „Post Scriptum” dopisuję w dniu 5 maja 2017 roku. Patryk kończy w przyszłym tygodniu 13 lat. Wyrósł, mierzy już 176 cm, świetnie się uczy, to taki uczeń z plusem i co najważniejsze jest w pełni zdrowy. Tak jest od czasu ukończenia terapii energetycznej u pana Wiesława.
Po tych uzdrawiających sesjach syn miał jeszcze jedna wizytę u neurologa. Jego głowę uzbrojono w elektrody i wykonano elektroencefalografię mózgu (EEG) i...nic złego się nie okazało.
Specjalista długo oglądałwyniki badania na ekranie, w końcu odwrócił się od komputera i powiedział: ”Miło mi było was poznać, ale to już jest nasze ostatnie spotkanie, bo u syna nie ma żadnego śladu epilepsji. Chłopiec jest w pełni zdrowy”.
Jeszcze raz sie zadumał, sprawdził historię choroby Patryka i z niedowierzaniem zapytał: „Czy naprawdę syn nie przyjmował żadnych tabletek przeciwpadaczkowych?”. Odpowiedziałam: „Nigdy bym na to nie pozwoliła, są jeszcze inne sposoby” A ten „sposób”, który zapewniłmojemu Patrykowi zdrowie, to pan Wiesław Jarosławski, który mistrzowsko włada uzdrawiającymi energiami. Jeszcze raz, z perspektywy czasu, który tak szybko upłynął wołam: „SERDECZNIE DIĘKUJĘ ZA ZDROWIE MOJEGO SYNA”.

Jolanta S.
Oakville, 05.05.2017