Dolegliwości: Cysta w gardle, cysta na nerce, wysoki cholesterol.

...Mam 70 lat i całe moje chorowanie rozpoczęło się w 2004 roku – wtedy to w moim gardle narosła cysta, dokładniej po prawej stronie. To miejsce było też bardzo bolesne przy dotyku. Drugi taki bardzo bolesny punkt umiejscowił się nad żołądkiem. Właściwie to nawet nie mogłam się zgiąć – po każdym pochyleniu prostowałam się z trudem i za każdym razem musiałam odczekać dłuższą chwilę, aby ustąpił paroksyzm bólu.

Poszłam oczywiście do lekarza domowego, który skierował mnie na specjalistyczne testy. Prześwietlili mnie całą od stóp do głowy. Okazało się, że mam kolejną cystę na nerce – potwierdzono też istnienie dużej cysty w gardle. Jedynym zaleceniem była jak najszybsza operacja i wycięcie tych dwóch cyst. Ja jednak bardzo obawiałam się chirurgicznego działania, więc odmówiłam. Dodam, że prześwietlenia nie wykryły żadnych zmian chorobowych w rejonie żołądka, a tam wciąż bolało jak diabli.

Kolejne badania wykazały też znacznie podwyższony poziom cholesterolu. Wskaźnik był 335, czyli bardzo wysoki – lekarz powiedział, że grozi to wylewem. Ja śmierci się nie boję, ale czułam, że spojrzała mi w oczy. Doktor zaaplikował tylko jakieś pastylki, które wystarczyły na tydzień. Ludzie poradzili też abym piła ocet winny z miodem. Robiłam to i w efekcie bardzo wyraźnie schudłam. Uzupełniałam też pożywienie naturalnymi dodatkami jak czosnek czy cebula i jakoś trwałam.

W tym roku, dokładnie 18 kwietnia, przeczytałam w gazecie o mistrzu bioterapii Wiesławie Jarosławskim. Tekst był tak przekonywujący, że od razu zamówiłam wizytę. I bardzo szybko sprawy przybrały bardzo korzystny dla mojego zdrowia obrót. Gardło z tą cystą przestało mnie boleć już po tygodniu, co po wielu miesiącach cierpień było prawdziwym błogosławieństwem. Polepszył się też znacznie ten mój obolały brzuch – na początku jeszcze go czułam, w tym negatywnym bólowym znaczeniu, ale mogłam już swobodnie się zginać. Odzyskałam też dobry apetyt i wreszcie zaczęłam spać spokojnie i głęboko.

Odbyłam jeszcze kolejne pięć wizyt i wszystko w moim organizmie ustabilizowało się, wszelkie bóle zniknęły – czuję się nareszcie doskonale. Zasiadłam więc do opisania moich doznań z terapią energetyczną z nadzieją, że może kiedyś zostaną opublikowane i tym samym ułatwię jakiemuś kolejnemu nieszczęśnikowi, szukającemu szansy na odzyskanie zdrowia, znalezienie drogi do gabinetu pana Wiesława Jarosławskiego, prawdziwego Mistrza bioterapii.

A za tę tak szybką i dobroczynną pomoc dziękuję z całego serca;

Maria H.
Toronto, 18.05.2011