Dolegliwości: Ból w lewym kolanie, komplikacje po operacji piersi.

...Spotkania terapeutyczne z panem Jarosławskim rozpoczęłam w listopadzie 2010 roku. Moja pierwsza wizyta spowodowana była długotrwałym i bardzo silnym bólem w lewym kolana – nie znałam wówczas zasad działania energoterapii i byłam bardzo ciekawa, czy ta nietypowa metoda kuracji może mi pomóc.

Byłam prawdziwie zaskoczona szybkim dobroczynnym działaniem energii emitowanej przez pana Wiesława. Ból w kolanie zniknął prawie natychmiast, natomiast największy prezent jaki otrzymałam dzięki bioenergoterapii dotyczył usunięcia problemów jakich doznałam po operacji lewej piersi.

W 2006 roku został u mnie zdiagnozowany rak piersi. Guz, który się utworzył został wycięty, po czym poddano mnie naświetlaniom i kolejno chemoterapii, która trwała sześć miesięcy. Po operacji została solidna blizna – nastąpiło właściwie masywne jej zespolenie z piersią.

Nie byłam przygotowana na atak strasznego bólu, który potem nastąpił. Pracowałam wciąż na pełnym etacie, więc stałe oszałamianie się środkami przeciwbólowymi nie było rozwiązaniem. Nigdy nie wiedziałam, kiedy nastąpi atak bólu, jaki drastyczny i jak długo będzie się utrzymywał? W częstych okresach, gdy był zbyt ostry nie mogłam wykonywać, żadnego z moich codziennych obowiązków. Ból napływał falami i atak mógł trwać minutę lub dwie, po czym cofał się i za moment następowała powtórka. Mógł zaatakować mnie na czas pięciu do dziesięciu minut i wycofać sie potem na resztę dnia, ale bardzo często dręczył mnie cały dzień, budząc też nierzadko w środku nocy i wtedy bezsennie męczyłam się do białego rana. Te nocne ataki można porównać do upiornych kurczów mięśniowych, które pulsacyjnie atakowały rejon piersi.

Kiedy szukałam u mojego Onkologa ratunku, dowiedziałam się, że niektórym kobietom po operacjach guzów piersi taki ból pozostaje i niestety nic nie można zaradzić, ani pomóc - poza stałym połykaniem środków przeciw bólowych.

I jak, w prostym słowie DZIĘKUJĘ zawrzeć teraz ogrom wdzięczności do pana Wiesława Jarosławskiego, który uwolnił mnie od tego bólowego koszmaru, który prześladował mnie całe pięć lat – a stało się to już po pierwszej sesji bioterapeutycznej. Ból bowiem opuścił mnie na dobre od grudnia 2010, a najbardziej niezwykłe jest to, że ta „kamienna” blizna na mojej piersi zupełnie zmiękła i tkanka stała się zupełnie normalna.

I to jest szczera prawda, a list ten traktuję jako otwarty do wszystkich kobiet, przechodzących podobne problemy z pooperacyjnymi bliznami, aby wiedziały, że jest dla nich nadzieja na pomoc, którą może zapewnić im dobroczynna energia pana Jarosławskiego..

A ja jeszcze raz, z głębi mojego serca, kieruję do Pana Wiesława Jarosławskiego – DZIĘKUJĘ!

Wdzięczna dozgonnie;
Marie S.
Windsor, Ontario, 21.07.2011