Dolegliwości: Ciężkie uszkodzenie mózgu po wypadku w wieku 6 lat, brak pełnego widzenia i słuchu, zaburzenie mowy, niemożność przyjmowania stałych pokarmów.

...24 listopada 2006 roku, wraz z synkiem znalazłam się w ciężkim wypadku samochodowym. W jego efekcie sześcioletni wtedy Branden odniósł kilka zranień mózgu i zapadł w komę. Trwała ona kilka miesięcy, a kiedy ku mojej radości obudził się, to okazało się, że nie widzi, nie słyszy, jest bardzo słaby i opóźniony w odbiorze i rozumieniu informacji z zewnątrz. Po dalszych badaniach sprecyzowano, na ile to było możliwe, że nie widzi na prawe oko, jest kompletnie głuchy na prawe ucho, nie przyjmuje stałych pokarmów (niemożność przełykania), a jego mowa jest zaburzona. Sposób wydawania dźwięków przez Brandena był bełkotliwy i bardzo cichy. Można powiedzieć, że z trudem szeptał i to pojedyncze słowa. Śladowe widzenie i cień słyszalności miał po stronie lewej.

Po wypadku spędził rok w szpitalu, a ja codziennie byłam przy jego łóżku. Właściwie żadnych postępów nie zauważyłam. Ale po tym okresie wypisano go do domu. Wtedy też na dobre zaczął się bój o jego powrót do zdrowia. Przez kolejne trzy lata była to żmudna rehabilitacyjna walka o jego usprawnianie. Postęp był, ale bardzo powolny. Syn nadal był prawie głuchy (na prawe ucho wciąż nic nie słyszał), widzenie miał zaburzone (trudno było określić co i jak spostrzega), ciągle nie połykał stałych pokarmów i prawie nie mówił.

Czas płynął, a prognozy ze strony lekarzy specjalistów wskazywały, że taki stan może się utrzymać do końca jego życia. Zaopatrzyli tylko Brandona w słuchawki do uszu i specjalne soczewki do oczu, które to pomoce miały być jego codziennością i to na zawsze i które prawdę mówiąc niewiele pomagały.

Jednak nadzieja nie opuszczała mnie, wierzyłam, że coś dobrego jeszcze się wydarzy. Pewnego dnia dotarłam do gabinetu terapeutki, zajmującej się medycyną holistyczną. Była nie tylko miła, ale przede wszystkim otwarta na różne niekonwencjonalne metody lecznicze. Opowiedziałam jej dokładnie o wszystkich naszych przejściach. I ona właśnie zarekomendowała mi osobę, która wyleczyła jej siedemnastoletnią córkę, po uszkodzeniu mózgu spowodowanym upadkiem z dużej wysokości. Pełna życia i energii Shazia była wtedy długo nieprzytomna, przeszła trepanację czaszki, i długo potem utrzymywał się ból, rozkojarzenie, ograniczenie ruchowo-pamięciowe i zanik czucia na całej głowie.

Te wszystkie problemy zniknęły bezpowrotnie dopiero gdy trafiłam pod opiekę bioenergoterapeuty Wiesława Jarosławskiego. Ten właśnie człowiek spełnił również i moje nadzieje na uzdrowienie Brandena. Już od pierwszego spojrzenia ujęły mnie ciepło i życzliwość, które wręcz promieniowały od niego. Z pełną szczerością przedstawiłam mu, odbierające nadzieję prognozy medyczne, a on po wstępnym sprawdzeniu syna, po którym bardzo precyzyjnie określił wszelkie jego uszkodzenia, uśmiechnął się i powiedział, że z pewnością mu pomoże. Rozpoczęły się sesje energetycznego oddziaływania. Po drugim seansie zauważyłam, że syn zaczyna lepiej słyszeć i zdjęłam mu słuchawki. Co więcej po kolejnym spotkaniu z panem Wiesławem zaczął normalnie jeść, a teraz gryzie i połyka wszystko co tylko mu dam. Zaczął też mówić i to jak.

Po piątym użyciu energii wezwała mnie do szkoły nauczycielka Brandena i poinformowała, że nagle bardzo głośno i wyraźnie, pełnymi zdaniami, zaczął mówić do kolegi na lekcji. Z niemowy przekształcił się w gadułę. Właściwie powinna go ukarać, ale znając jego problemy pozwoliła mu na takie zachowanie i sama zaskoczona przekazała mi te informacje.

Wtedy to udałam się z synem na testy słuchowe do laryngologa, uważanego za najlepszego specjalistę w Ontario. Muszę powiedzieć, że wyszłam od niego w szoku. Otrzymałam bowiem najwspanialszą i zupełnie wyjątkową wiadomość. Doktor powiedział, że oboje uszu Brandena, łącznie z prawym, na które był przecież zupełnie głuchy, powróciły do zakresu pełnej słyszalności – co oznaczało, że już nigdy nie będzie potrzebował słuchawek!!!

W widzeniu tez jest kolosalna poprawa, czyta już litery i teksty, których poprzednio nie mógł dostrzec i nawet z moją pomocą nie wychwytywał pełnego ich sensu. Dla osób postronnych jawi się wreszcie jako normalny zdrowy dziewięciolatek, lecz ja i mąż wiemy, że zawdzięczamy to tylko tej wspaniałej energoterapii, którą otrzymał od pana Jarosławskiego. Dlatego też z radością piszę to oświadczenie i dodaję proste słowo DZIĘKUJĘ, bo nie wiem jak ująć ten ogrom wdzięczności i radości, które nas wypełniają.

Diane R. (mama Brandena)
Mississauga, 21.10.2010