Dolegliwości: Masywny wylew krwi z tyłu głowy, po lewej stronie.

(Opowiedziane przez córkę: Pat S.) Całe to wydarzenie, które opisuję wyglądało wręcz okropnie. Mama, zachowująca dobrą kondycjęmimo swoich 92 lat przebywa samodzielnie w swoim mieszkaniu.Kilka tygodni temu próbowała pójść do łazienki i wtedy upadła na podłogę. Resztkami siłdopełzła do pokoju, w którym stał telefon i nacisnęła przycisk wzywający pomoc medyczną („medical panic button”). Kiedy ją znaleźliśmy, leżała na podłodze i była półprzytomna, płakała, jej mowa była niezrozumiała, właściwie jak bełkot, nie mogła znieść światła i sanitariusze z pierwszej pomocy musieli przesłonić jej oczy. Nie potrafiła zupełnie sterować swoim ciałem, nawet się obrócić. Sanitariusze przenieśli ją do ambulansu i na sygnale przewieźli do szpitala

„Credit Valley”. Tam wykonano Mamie kilka testów. Przeskanowano jej mózg („brain scan”), nic groźnego nie znajdując i wykonano ogólne prześwietlanie na wypadek jakichkolwiek złamań, z pozytywnym rezultatem. Kolejno zrobiono rezonans magnetyczny (MRI) głowy, który wykazał masywny wylew krwi, z tyłu głowy, po lewej stronie. W tym momencie Mama już zupełnie nie mogła poruszać głową, bo każde jej przemieszczenie powodowało odczucie, że wszystko wokół niej fruwa. Założono jej też specjalne osłaniacze na oczy, by osłabić efekty światłowstrętu. Właściwie leżała jak kłoda,wykonywała tylko lekkie poruszenia rękami czy też nogami, bardziej wygladające na drgnęcia.

I tak to trwało, nie było żadnego postępu. Lekarze powiedzieli, że to był paskudny, duży wylew i mama może pozostać całkowicie sparaliżowana. Minęło jakieś pięć dni, nie zanotowano żadnego postępu, tylko otrzymywałam coraz gorsze prognozy.Po tym okresie skontaktowałam się z panem Wiesławem Jarosławskim, który przed laty bardzo mi pomógł przy moich ciężkich schorzeniach. Byłam wtedy niezdolna do żadnej pracy, sprawnego poruszania się, czytania i prowadzenia samochodu. Stało się tak na skutek zaburzeń rytmu serca i dobrania złych leków, po których doznałam wylewu. Już w bardzo złym stanie dotarłam (to był zaiste szczęśliwy traf), do pana Jarosławskiego, a on po pięciu sesjach energetycznych przywrócił mnie do sprawnego poruszania się oraz do dobrej codziennej egzystencji i to trwa do dziś. Działo się to w roku 2009, a całą tą sytuację, moje cierpienia i efekty terapii przedstawiłam w liście, który został umieszczony na stronie internetowej terapeuty: www.wieslawjaroslawski.com, pod numerem 26. Teraz z kolei pan Wiesław niezwłocznie zajął się moją mamą przekazując jej energię na odległość. I takie emisje powtarzał przez kilka kolejnych dni. Mama oczywiście nic o tym nie wiedziała, ale potem, kiedy już mogła mówić, przekazała co wtedy zaczęła odczuwać, w tym swoim powylewowym stanie.

Wierw nastąpiło coś w rodzaju przyjemnego przewiewu, tak jakgdyby ktoś ją wachlował. Potem, w jej odczuciu, została otoczona bańką świeżego, krystalicznego powietrza. Było to przyjemne i relaksujące, a jej głowę zaczęły przeszywać jakby „promienie elektryczne” idące od czoła ku dołowi jej twarzy. Spróbowała się poruszyć i nagle usiadła, poczym opuściła łóżko i poszła się rozeznaćw sytuacji. Wtedy to dopadła ją zaskoczona pielęgniarkai odtransportowała z powrotem do łóżka. Od tego momentu rozpoczął się postęp, każdego dnia wyraźniejszy. Szybko wróciły płynne ruchy kończyn, akceptacja światła, pełna mowa.

Mama opuściła szpital po trzech tygodniach. Znów jest w pełni kontaktowa, porusza się samodzielnie i sprawnie po mieszkaniu. Jest jeszcze słaba i dość szybko się męczy. Potrzebuje teraz więcej odpoczynku, ale z ochotą pojechała na pierwsze osobiste spotkanie z panem Wiesławem, po jej wyjściu ze szpitala. To dla nas wszystkich pamiętna data: 25 luty 2017. Powiedziała, że jeszcze tylko jego wsparcia energetycznego potrzebuje do odnowy i pewnego stanięcia na nogi. Po tej wizycie i powrocie do domu potwierdziła, ku mojej radości, że czuje się już o niebo lepiej.

Lekarze byli bardzo zaskoczeniszybkoscią zdrowienia mamy, uwzgledniając obfitośc i rozległość wylewu, a także jej wiek. Nie potrafili dać medycznego wyjaśnienia, bo takie sytuacje się uprzednio nie zdarzały. A ja przy tej smutnej okazji dostałam potwierdzenie od pana Jarosławskiego, że w podobnych sytuacjach jego działanie jest najbardziej efektywne tuż po wylewie i wtedy szanse na wyprowadzenie cierpiącego z tego strasznego problemu są ogromne. Co w zupełności potwierdziło się w przypadku mojej Mamy.

Drogi panie Wiesławie, bardzo, bardzo dziękują za wspaniałą i jakże skuteczną pomoc.
Pat S. (w imieniu mamy Mildred B.)
Georgetown, Ontario, 28 luty, 2017